Jedną z osób, która trafnie odgadła nazwy trzech koni z fotografii zamieszczonych na stronie PZHK w cyklu „Pocztówki z przeszłości” – „Warto wracać do przeszłości… CHIO Olsztyn” jest pani Iwona, która, jak sama pisze, od najmłodszych lat jest zakochana w koniach.
Były one częścią mojego życia od zawsze. Od 13 lat zajmuję się hodowlą koni, a znajomość tych z dawnych lat to zasługa starych wycinków z gazet, które kolekcjonowałam już jako kilkuletnie dziecko, a później nastolatka. Od najmłodszych lat „krew wrzała” na widok konia choćby z wycinka gazety.
Pani Iwona zadecyduje, czy chce otrzymać prenumeratę jedynego pisma hodowlanego w naszym kraju, czyli Hodowcy i Jeźdźca, czy książkę „Koń KWPN. Selekcja do wyczynu”.
Prawdziwość tych podpisów została zweryfikowana przez pana Stefana Migdalskiego, byłego zawodnika CWKS Legia, który startował w zawodach skokowych tym samym czasie co Jan Kowalczyk i Marian Kozicki. A wszystko dzięki bardzo uczynnemu Piotrowi Szpotańskiemu.
Oto podpisy pod zdjęcia z cyklu CHIO Olsztyn, które trafnie sformułowała pani Iwona:
- Jan Kowalczyk na kl. Drobnica (nr 1)
- Jan Kowalczyk na wał. Ronceval (nr 3)
- Stefan Grodzicki na kl. Biszka xx (nr 5)
Drugą osobą, która śledzi z uwagą nasz cykl, jest znany zawodnik ujeżdżeniowy, trener i „horseman” Jarosław Wierzchowski.
Na zdjęciu (cykl z archiwum Władysława Byszewskiego) do tej pory podpisanym: jeździec o wybornym stylu skoku, według pana Jarka jest Marian Babirecki na koniu Baracz xx. Para ta w roku 1956 wystartowała w najtrudniejszym wyścigu przeszkodowym na naszym kontynencie, czyli Wielkiej Pardubickiej i zajęła bardzo wysokie II miejsce. Wyścig ten obejmował 7 km galopu, po terenie w dużej części zaoranym i najeżonym 38 przeszkodami. Wśród tych przeszkód był słynny TAXIS – żywopłot na 160 cm wysoki, 150 cm szeroki, a za nim 5 metrowy rów. Tak o tym wyścigu pisze Witold Domański w KP 1/1966:
(….) Baracz sadził cały czas w czołówce 4-5 koni bez żadnego błędu, a gdy do celownika zostało niespełna 2 km, koń Babireckiego natrafia na bruzdę pomiędzy kończącym się torem zoranym a trawiastym i pada z jeźdźcem jak długi. Jeździec jednak nie rezygnuje. Z nabytą w pięcioboju nowoczesnym zręcznością wskakuje na siodło i goni. Czołówka jest już za zakrętem. Wymęczone konie, które do tej pory utrzymywały tempo 500 do 600 m na minutę dyszą ciężko i zwalniają. Baracz, mimo upadku wydaje się mieć jeszcze więcej siły niż przeciwnicy i sadzi do przodu w niebywałym tempie. Dochodzi, ale zabrakło jeszcze trochę przestrzeni, aby wysunąć się na czoło. Jest drugi. (…)
Ponadto zdjęcie pierwotnie podpisane: p. Mossakowski (wykonane podczas dekoracji, na czele polskiej ekipy), według Jarosława Wierzchowskiego, przedstawia Karola Rómmla, a malowany kasztan, którego dosiada to Herwin (rok 1965). Nieco inne ujęcie tej pary znajduje się w II tomie książki „Konno po sławę”, str. 377.
Warto wracać do przeszłości,
by lepiej być przygotowanym na przyszłość.