Sport | Hodowla | Interesujący wywiad
CSIO5*w Sopot (15-18.06.2023 r.) to 9 konkursów na najwyższym poziomie trudności, 67 zawodników na 167 koniach, ale także CSI1* i 4 konkursy (45 jeźdźców, 57 koni) oraz zawody dla dzieci czyli CSIO Sopot Young Stars. W tym roku po raz 25 odbywają się zawody w sławnym nadmorskim kurorcie.
Do najistotniejszych konkursów należało dwunawrotowe Grand Prix (160 cm) rozgrywane w piątek oraz Puchar Narodów Longines zajmujące główną pozycję w niedzielnym programie, także na identycznej wysokości.
Dwunawrotowy Longines Grand Prix to rywalizacja 50 par z całego świata, z których do II nawrotu zakwalifikowało się 13 zawodników, walczących o 634 tysiące złotych. Konkurs zapowiadał się emocjonująco z racji startów m.in. Martina Fuchsa, ale nie obyło się także bez niespodzianek. Ale po kolei. Wygrał Belg – Koen Vereecke na 12-letnim ogierze Lector vd Bisschop BWP (Bamako de Muze – Cordula de Laubry / For Pleasure) wyhodowanym w stadninie de Bisschop, która stanowi własność uznanego hodowcy Toma de Craene*. Ojcem og. Lector vd Bisschop jest inny sportowiec – Bamako de Muze, którego przez lata dosiadała Karline de Brabander-Vereecke, córka słynnego hodowcy, lekarza weterynarii, popularyzatora embriotransferu, ex-członka Komisji Oceny Ogierów w Zangersheide, kontrowersyjnego, ale przez to ciekawego Jorisa de Brabandera, którego hodowli konie mają w nazwie suffix de Muze. Fakt, że żoną Koena Vereecke jest Karline de Brabander ma znaczenie dla jego kariery, ponieważ dosiadając koni własności stacji de Muze, nie musi się martwić, że zostaną sprzedane.
Koen Vereecke to zawodowy jeździec, który obecnie mając 54 lata, notuje największe sukcesy jeździeckie. Jego nazwisko przez lata znane było głównie w ojczyźnie, mimo, że w swoim pierwszym PN wystartował 20 lat temu. Od lat związany z końmi, wraz z synem prowadzi stajnię, w której dosiada około 10 koni dziennie, ale jeździ także konie ze stajni i stacji ogierów de Muze, za którą odpowiedzialna jest jego żona – Karline.
Rok 2022 był dla tego zawodnika niebywały. Na zawody w St. Gallen pojechał jako rezerwowy, ale gdy jeden z zawodników ekipy belgijskiej nie mógł wystartować, ponieważ jego wierzchowiec doznał kontuzji, to para Koen Vereecke i ogier Kasanova de la Pomme BWP (po Bamako de Muze) zastąpili go w Pucharze Narodów, gdzie oba nawroty pokonali z 4 punktami karnymi. Następnie został wybrany do ekipy belgijskiej na PN Falsterbo w Szwecji (oba nawroty na czysto), następnie do Hickstead (Anglia), gdzie także nie otrzymał punktów karnych w obu nawrotach PN. Po tych wynikach został wyznaczony do ekipy pucharowej w Barcelonie i dzięki jego przejazdom Belgia wygrała. To są imponujące wyniki. Kasanova de la Pomme to ogier, którego Vereecke zaczął dosiadać 3 lata temu. W wieku 3 lat uznany w sBs, jako nieco starszy na ponad 4 sezony trafił do Niemiec (dzierżawiło go stado ogierów Neustadt-Dosse), gdzie zostawił 5 synów i 20 klaczy hodowlanych, w tym 4 st. pr. st. Kiedy wrócił do Belgii dosiadała go do Karline de Brabander-Vereecke. Teraz jest podstawowym koniem Koena. Drugim jest Lector vd Bisschop, zwycięzca sopockiego GP i którego tak opisuje jego jeździec: ma bardzo dużo siły, jest ostrożny, skacze w swoim własnym stylu, ale nadrabia ostrożnością i możliwościami. W jednym z wywiadów Koen Vereecke opisał swój sposób jazdy jako naturalny, a także wspominał jak ważne dla niego jest padokowanie koni oraz fakt, że startuje końmi bez podków, chyba, że muszą skakać na podłożu trawiastym. Zdobył już kwalifikacje do startu na IO w Paryżu, ale w Belgii jest duża konkurencja i nie wiadomo, kto ostatecznie zostanie wybrany przez selekcjonera – Petera Weinberga. Warto nadmienić, że Karline de Brabanter na Lector vd Bisschop w lutym tego roku wygrała konkurs 120 cm (sic!) podczas zawodów Zangersheide International.
Drugim w GP był Geritt Nieberg, dosiadający 11-letniego wałacha szwajcarskiego o nazwie Blues d’Aveline ZVCH (Baloussini – m. po Coriall 2). Czy Gerrit, będący synem dwukrotnego olimpijczyka Larsa Nieberga był „skazany” na konie? Wraz ze swoim młodszym bratem Maxem, Gerrit od małego jeździł konno, ale do wieku 13 lat był mocno zafiksowany na piłkę nożną, został nawet objęty programem szkoleniowym Niemieckiego Związku Piłki Nożnej. Jednak pasja rodzinna do koni wygrała. Teraz w wieku 29 lat jest mocnym punktem kadry A w Niemczech. Do jego istotnych sukcesów należy zeszłoroczne zwycięstwo w ubiegłorocznym CHIO GP Aachen, a jak podają media nikt za mocno na niego nie liczył. Warto wiedzieć, że Lars Nieberg wraz z żona Gittą prowadzą stadninę koni Berl Stud, której właścicielem jest Hendrik Snoek. Blues d’Aveline jest koniem, który startuje w tegorocznych zawodach w Aachen. A Gerrit obecnie plasuje się na 33 miejscu rankingu FEI.
Trzecie miejsce w GP Sopotu zajął Mariano Ossa z Argentyny na 11-letnim wałachu Elton van het Exelhof Z (Elvis ter Putte – m. po Cassini I). Piękne w jeździectwie jest to, że nie zawsze wygrywają, czy wysoko plasują się w ważnych konkursach, ci z czołówki rankingów. Mariano Ossa od lat startuje w zawodach międzynarodowych, plasując się w CSI2/3*, a zajmuje obecnie 794 miejsce w rankingu Longines FEI. CSIO5* w Sopocie są pierwszymi tak poważnymi zawodami Mariano Ossy. Według statystyk FEI odnotował 485 startów międzynarodowych, spośród których 25 razy odniósł zwycięstwo.
Do rozgrywki GP zakwalifikowali się także dwaj Polacy: Przemysław Konopacki na trudnej klaczy KWPN o nazwie Home-Run (po Spartacus TN KWPN) oraz Wojciech Wojcianiec na Naccord Melloni KWPN (po Nabab de Reve BWP), zajmując odpowiednio 7. i 11. miejsce. W Sopocie debiutowała jedna z naszych najlepszych klaczy skokowych o nazwie Stakkato Lazar 9 l., old. (po Stakkato Gold), która dosiadana przez swojego stałego jeźdźca Tomasza Miśkiewicza z 8 punktami karnymi ukończyła swoje pierwsze GP 160 cm na 20 miejscu. W planach jest start tej pary w Pradze, gdzie nasz zespół będzie się kwalifikował do IO w Paryżu 2024.
Jak pisałam wcześniej, w konkursie w GP w Sopocie nie obyło się bez niespodzianek. Oglądając najlepszych zawodników często odnoszę wrażenie, że ich wierzchowce są jak dobrze naoliwione „maszyny skokowe”, mają wdrukowaną konieczność skakania, ale dopiero odstępstwo od tej zasady pokazuje, że są to żywe zwierzęta mające także swój temperament i charakter. Takim okazał się hanowerski Commissar Pezi (po Commissario) dosiadany przez gwiazdę skoków przez przeszkody – Martina Fuchsa. Para ta w bardzo dobrym stylu pokonała parkur podstawowy GP i zakwalifikowała się do rozgrywki. Jednak w rozgrywce zostali wyeliminowani, ponieważ nie udało się skoczyć przeszkody usytułowanej blisko wejścia na parkur. Z ciekawości obejrzałam rozwój kariery tego konia. Commissar Pezi do stycznia 2022 startował na poziomie 130/135 cm zawodów międzynarodowych. Ponieważ jest utalentowany, pod koniec stycznia 2022 wystartował w konkursie 145 cm, w kwietniu zaliczył już pierwszy konkurs 150 cm, a 18.08. już uczestniczył w CSIO5* w Dublinie pokonując parkur 160 cm (sic!), aby we wrześniu reprezentować Szwajcarię w najtrudniejszych zawodach świata, czyli PN w Calgary. Tak szybki przeskok do najtrudniejszych konkursów pokazuje jakie wyzwania stoją przed hodowcami. Konie skokowe nie tylko muszą być wybitne użytkowo, zdrowe (który wytrzyma taki wzrost wymagań), ale także mieć określony temperament** i charakter**, których nowoczesną definicję podaję na końcu artykułu, zaczerpnięty z programu hodowlanego PZHK (sp). I takie konie mają ogromną wartość i są sprzedawane za bajońskie sumy, z racji możliwości wygrania przez nie wielkich pieniędzy w przyszłości. Tak twierdzi Lars Nieberg i nikt mu nie może zaprzeczyć.
Puchar Narodów – jedyny oficjalny, organizowany przez FEI konkurs drużynowy federacji narodowych, który często przegrywa z LGC Jana Topsa, ponieważ zawodnicy startują tam, gdzie wygrywają większe nagrody.
Do sopockiego Pucharu Narodów przystąpiło 8 ekip narodowych, czyli 32 zawodników rywalizowało w dwunawrotowym konkursie. Najlepsza okazał się ekipa Belgii, w której 2 zawodników Koen Vereecke (og. Lector vd Bisschop BWP) oraz Gudrum Patteet (og. Sea Coast Enjoy Z, po Emerald van’t Ruytershof) zanotowali czyste przejazdy. Gudrum Patteet to belgijska zawodniczka, która zaczęła jeździć konno jako dziecko, a w wieku 13 lat po raz pierwszy wystartowała w zawodach, aby w roku 2016 wywalczyć tytuł Mistrza Belgii w skokach. W rankingu Longines FEI ma odnotowane 3398 startów międzynarodowych, w tym 125 zwycięstw, a obecnie zajmuje 105 miejsce w tej klasyfikacji. Oglądając jej przejazdy w Sopocie czy wcześniej w Lanaken widać, że jest ambitna i potrafi szybko pokonać rywali w rozgrywce. Jej konie nie są łatwe, ale z pewnością, podobnie jak ich jeździec bardzo waleczne. Sea Coast Enjoy Z to ogier uznany w Zangersheide, gdzie w roku ubiegłym zajął wraz z Gudrum 2 miejsce w zawodach Sires of the World. Szef belgijskiej ekipy – Peter Weinberg wierzy, że jest to koń klasowy, ale wciąż młody i niedoświadczony, bo 9 letni. Należy wierzyć w te słowa, ponieważ Weinberg to profesjonalista w swoim fachu. Jest to były jeździec (startował w 10 PN jako reprezentant Niemiec), a przez lata był asystentem trenera kadry niemieckiej Herberta Meyer. W roku 2017 został wybrany na trenera kadry Belgii, zastępując Dirka Demeersmanna.
Ale prawdziwą niespodziankę zgotowała nam, czyli publiczności, ekipa Argentyny. Po pierwszym nawrocie sopockiego PN prowadzili, mając 3 „czystych” zawodników – Matias Albarracin (Full Option van’t Zand sBs, po Flamingo K), Matias Larocca (BM Gran Fantasia AAFE, po A.S. Fe Grande) oraz José Maria (Jr) Larocca (Fin Lente KWPN, po Gaillard de la Pomme), Mariano Ossa (Elton van het Exelhof Z, po Elvis ter Putte) zaliczył 5 pkt. W drugim nawrocie nie podołał presji zwycięstwa Matias Albarracin i został wyeliminowany. Dwóch z nich Matias Larocca i Jose Maria (Jr) Larocca wytrzymali napięcie i nie zrobili zrzutek zajmując ekipą ostatecznie 2 lokatę. Sopot był dla Argentinczyków etapem przejściowym przed Aachen, ale celem głównym jest ich start na IO w Paryżu. Ciekawym jest fakt, że właścicielem wszystkich koni z ekipy argentyńskiej jest Jose Maria (Jr) Larocca. Kim jest i z czego żyje, że stać go na taki wydatek? Urodzony w 1969 roku w Szwajcarii. Zaczął jeździć konno w wieku 3 lat i mieszkając wtedy w Argentynie miał do czynienia z końmi do 20 roku życia. Następnie wrócił do Europy, aby zająć się interesami. Pracuje w firmie Trafigura, zajmującej się handlem ropą naftową, gdzie piastuje stanowisko dyrektora wykonawczego. Zaczął jeździć wyczynowo dopiero w wieku 34 lat. W jednym z wywiadów przyznał, że były lata w których trudno mu było pogodzić pracę z wyczynową jazdą konną. Obecnie stara się jak najczęściej jeździć w tygodniu, a startować w co drugi weekend. Bardziej skupia się na mistrzostwach czy igrzyskach. Został zauważony 13 lat temu, kiedy kupił słynnego konia Alberta Zoera Okidoki KWPN, za miliony owiane tajemnicą, z zamiarem dosiadania go na IO w 2012 roku. Jest właścicielem koni sportowych na których startują Argentyńczycy, ponieważ wspiera i rozwija argentyński sport. Startował 2-krotnie na IO, a podczas Igrzysk Pan-Amerykańskich w 2019 roku zdobył indywidualny medal srebrny.
Trzecie miejsce w PN zdobyła ekipa Niemiec, która składała się i z doświadczonych zawodników (Andre Thieme, Geritt Nieberg) i z debiutantów (Jorne Sprehe, Stefan Engbers). Wszyscy trzymaliśmy kciuki za czerowono-białą ekipę, która ostatecznie zajęła 6 miejsce, kończą PN z 25 punktami karnymi.
Niepokojącym jest fakt, że tegoroczne CSIO Sopot mogły być ostatnimi zawodami tej rangi w Sopocie. Powtarzając za portalem www.tylkoskoki.pl od przyszłego roku będzie obowiązywał nowy format Pucharu Narodów, który przyjmie nazwę Longines League of Nations (nazwa dotychczasowa to FEI Jumping Nations Cup). Zasady nowej serii mają być nieszablonowe, ale łatwe do zrozumienia, z konkurencyjnymi nagrodami pieniężnymi, zachętami finansowymi dla organizatorów, sportowców i federacji narodowych. FEI będzie wybierało zawody składające się na tę serię, będzie to nowa kategoria CSIO, pod nazwą FEI CSIO Series.
Statystyka hodowlana w konkursach GP/PN CSIO Sopot
Sięgając głębiej w rodowody poniższych koni widać dominację reproduktorów Selle Francais czyli głównie Alme oraz Cor de la Bryere, bez względu czy patrzymy na rodowody po stronie żeńskiej czy męskiej danego konia. Do najpopularniejszych należą (w różnych kombinacjach):
- Chacco-Blue mekl., – Chambertin hol. – Cambridge hol., – Caletto I hol. – Cor de la Bryre SF,
- Cornet Obolensky BWP – Clinton hol. – Corrado hol. – Cor de la Bryere SF,
- Contendro I hol. – Contender hol. – Calypso II hol. – Cor de la Bruyere SF,
- Caretino hol. – Caletto II hol. – Cor de la Bruyere SF
- Askari hol. – Acord II hol. – Ahorn hol. – Alme SF
- Balou du Rouet old. – Baloubet du Rouet SF – Galoubet A SF – Alme SF
- Nabab de Reve BWP – Quidam de Revel SF – Jalisco B SF – Alme SF
Nie należy zapominać także o rodzie ogiera Grand Veneur SF, który niektórym czytelnikom może mniej mówić niż Diamant de Semilly SF, stąd wybór tego ostatniego jako przedstawiciela tegoż rodu. Przykłady kojarzeń: Elvis ter Putte BWP – Diamant de Semilly SF – Le Tot de Semilly SF – Grand Veneur SF. Także holsztyński Capitol I mocno zaznacza swoją obecność po stronie ojców sopockich koni, ale musi być kojarzony z klaczami zaawansowanymi w krew, aby dodać szybkości np. w rozgrywce.
Jednak kojarzenie skokowych ogierów SF okazywało się najlepsze z klaczami holsztyńskimi, które w okresie transformacji mocno kojarzone z ogierami xx (jak podają źródła było ich ok. 150, ale tylko kilka odegrało swoją rolę), później były selekcjonowane stricte do skoków. A tylko na najlepszych matkach można sprawdzić danego ogiera czy uzyskać obiecujące potomstwo.
Cieszy fakt, że w Sopocie na 66 koni startowało aż 20 klaczy (ok. 30,3%). Pozwoli to, już teraz lub w przyszłości, lepiej sprzedawać źrebięta (czy uznawać ogiery) mające w rodowodzie takie matki, babki czy prababki. Jednak nie warto patrzeć tylko na wyniki sportowe ogierów zagranicznych w Internecie czy Eurosporcie, a lepiej dowiedzieć się do jakich klaczy pasują i co przekazują potomstwu. Dominują księgi KWPN oraz oldenburskie (po 9 koni), ale związki te są bardzo otwarte na kojarzenia z zagranicznymi ogierami, co nie oznacza, że bezkrytyczne. Po piętach depcze im młody związek BWP, księga holsztyńska i także relatywnie młoda, ale bardzo ekspansywna, z wieloma pomysłami hodowlanymi księga Zangersheide (po 7 potomków). Dominującym wiekiem było 11 lat (19 sztuk), chociaż 12 koni miało od 13 do 15 lat.
- 66 koni startowało w konkursach GP/PN
- 16 koni startowało zarówno w piątkowym GP, jak i niedzielnym PN
- 29 wałachów, 20 klaczy, 17 ogierów
- 9x KWPN, 9x old. (OS), 7x BWP, 7x hol., 7x Zangersheide, 6x ISH, 5x westf., 5x han.
- 5x potomków Chacco-Blue mekl., 3x Emerald van’t Ruytershof BWP, 2x Baloubet du Rouet SF, Elvis ter Putte BWP, Cardento hol.
- Ród ojca (dominacja SF): 17x Cor de la Bryere SF, 12x Alme SF, 11x Capitol I hol., 9x Diamant de Semilly SF, 4x Landgraf I hol.
- Ród matki (dominacja SF): 24x Cor de la Bryere SF, 14x Alme SF, 5x Capitol I hol., 5x Ladykiller xx (3x Landgraf I, 2x Lord)
CSIO5* Sopot – na tych zawodach obowiązkowo trzeba być, oglądać, rozmawiać o tym co się widzi. Często obserwując zmagania koni i zawodników nie zdajemy sobie sprawy, może nawet nas to nie interesuje, ile osób pracuje za „główną sceną” takiego przedsięwzięcia. Wszak to nie tylko konie, zawodnicy, ale także luzacy, parkurmajster (od lat jest to Szymon Tarant), jego asystenci, wolontariusze czy biuro prasowe, nie zapominając o ekipie Świata Koni (w przypadku Polski) tworzą dany event. Razem kilkadziesiąt osób.
Od dwóch lat chciałam porozmawiać z Agnieszką Maziarką, szefową biura prasowego CSIO5* SOPOT o jej obowiązkach, ale także drodze od zawodów w Sopocie, do pracownika firmy Longines Timing, jeżdżącego po całym świecie i pracującego przy najważniejszych jeździeckich imprezach.
W rozmowie wspomina o swoich wrażeniach z pracy z najlepszymi skokowymi zawodnikami, a także zmieniającym się podejściu zawodników do mediów, o ekipie danego zawodnika, która dba o jego zewnętrzny wizerunek – od prasy tradycyjnej, aż po szeroko pojęte social media.
Ania Cuber: Zaczniemy tradycyjnie – opowiedz nam o sobie, o swoich doświadczeniach z zawodami jeździeckimi.
Agnieszka Maziarka Wyrosłam na sopockim Hipodromie. Byłam zawodniczką Sopockiego Klubu Jeździeckiego i od tego wszystko się zaczęło. Najpierw pracowałam jako sędzia przeszkodowy przy okazji zawodów WKKW organizowanych na sopockim hipodromie, potem były biura zawodów przy okazji właśnie WKKW, skokowych CSI czy zawodach ujeżdżeniowych. Tak stopniowo wsiąkałam w organizację zawodów, aż weszłam w skład drużyny, która prowadzi biura zawodów na całym świecie w ramach Longines Timing.
Zaakcentujmy, pracowałaś najpierw przy organizacji zawodów w Polsce?
AM Tak. Sopot jest miejscem w którym wyrosłam, które mnie wiele nauczyło, ma specjalne miejsce w moim sercu. To było wiele lat, pracy które pozwoliło mi nabrać doświadczenia na różnych etapach organizacji zawodów. Od regionalnych po międzynarodowe, w najbardziej popularnych jeździeckich dyscyplinach. Następnie był Dominik Nowacki, który mi zaufał organizując pierwsze Warsaw Jumping na Służewcu.
Pracujesz dla firmy Longines Timing. Na czym dokładnie polega ta praca?
AM Tak na prawdę zależy od zawodów. Głównie jestem odpowiedzialna za część sportową biura zawodów, ale zdarza mi się pojechać na zawody jako timekeeper czy pracować w centrum akredytacji. To na jakie zawody jeżdżę zależy od wielu czynników. W tym roku moim największym osiągnięciem było wybranie mnie do zespołu na finały World Cup w ujeżdżeniu, skokach i woltyżerce w Omaha (USA).
Co znaczy organizacja zawodów Longines Globals Champions Tour? Czym różnią się od innych zawodów skokowych wysokiej rangi?
AM Zawody LGCT mają specyficzną formułę. Organizatorzy szukają topowych lokalizacji i często te nie są ośrodki jeździeckie. Infrastruktura budowana jest w całości na dany event, na dany tydzień. Od zera. Dla przykładu, w Monaco, tam gdzie rozgrywają się zawody jeździeckie jest zwykła ulica, na której tworzona jest cała infrastruktura pod zawody. To wielkie przedsięwzięcie.
Taka organizacja jest bardzo kosztowna! Chociaż wysokość nagród w Monaco to 1.741.500 euro (sic!).
AM Z pewnością, jednak konkursy Globals są elitą samą w sobie.
Ile razy wyjeżdżasz w ciągu roku?
AM Chyba trzeba byłoby spytać jak często jestem w domu. Tak naprawdę to bardzo rzadko. Jak wracam to przeważnie mam już ustawione spotkania z przyjaciółmi czy rodziną, żeby móc nadrobić wszystkie zaległości. Także i ten czas wolny szybko leci. Większość roku spędzam na zawodach. Czasem zjeżdżam na tydzień czy półtora do domu. Także jest to życie na walizkach i zdecydowanie trzeba to lubić.
Opowiedz o ważnych wspomnieniach z zawodów
AM Moje najpiękniejsze wspomnienia to niedawne Mistrzostwa Świata w Herning w skokach, ujeżdżeniu i woltyżerce. Niesamowite przeżycie, niesamowita organizacja ze strony Duńczyków. Mieli wszystko dopięte na ostatni guzik, jak nigdy, przenigdy jeszcze nie widziałam. Drugim niesamowitym przeżyciem są „Globalsy” (AC – Globals Champions Tour). Pamiętam, że jako mała dziewczynka bardzo chciałam pojechać na te zawody. Mój pierwszy „Globals”, co prawa był jeszcze w czasach covidowych w Samorin, ale dla mnie i tak był wyjątkowy. Największym marzeniem, które w zeszłym roku udało mi się spełnić, był Nowy York. Także na liście z tych topowych lokalizacji zostało mi jeszcze Miami.
Wracając do Twoich obowiązków. Co należy do zadań biura prasowego na zawodach międzynarodowych w Sopocie?
AM Pierwszym zadaniem jest opracowanie strategii przekazu dla mediów i naszych odbiorców. Jeździectwo jest mało popularne poza naszym kręgiem, a my staramy się wykorzystać to, że Sopot jest miastem turystycznym i przyciągnąć na trybuny jak najwięcej nowych kibiców. Kto wie, może kiedyś dzięki temu oni zaczną swoją przygodę z jeździectwem? Następnie zaakredytowanie dziennikarzy, fotografów i opieka nad nimi podczas zawodów. W Sopocie jest nieco inaczej – tutaj należę do Komitetu Organizacyjnego więc mimo oficjalnej funkcji rzecznika prasowego, nie ograniczam się stricte do pracy biura prasowego. Jesteśmy zespołem i tak właśnie staramy się działać.
Co jest najtrudniejsze przy organizacji zawodów takiej rangi, nie tylko w Polsce, ale także na świecie?
AM Chyba najciężej jest spiąć to wszystko w całość. To wielkie wyzwanie logistyczne, ponieważ jest wiele momentów podczas których można się potknąć. Na przykład zepsuje się maszyna w drukarni i jest zastój, przez przypadek, może wysiąść, prąd albo zacznie padać deszcz. Wtedy cały team rzuca wszystko i pomaga, nieważne czy pracuje w biurze prasowym, w stajniach, czy jest to sędzia. Wiadomo, choćbyśmy chcieli nie da się zadowolić wszystkich. Ale mimo to głównym celem jest, aby zawodnicy byli zadowoleni, podłoże było dobre, stajnie im odpowiadały, a luzacy mieli wszystko czego im potrzeba do pracy. Często się o luzakach zapomina, ale już są organizatorzy zawodów, którzy bardzo o nich dbają. Są na backstage’u, ale są mega ważni i ta świadomość u organizatorów bardzo się zmienia.
Opowiedz o sympatycznych momentach w Twojej pracy. Tak naprawdę to widząc Cię, mam wrażenie iż ta praca nie jest pracą, tylko wielką przygodą. Jesteś zadowolona, uśmiechnięta, radosna.
AM Kocham to robić. Nigdy nie spodziewałam się, że będę pracować przy organizacji największych zawodów na świecie. Jestem z zawodu magistrem inżynierem budowy okrętów i jachtów (sic!). Jeździectwo zawsze było obok mnie, ale nigdy nie myślałam, że to będzie sposób na życie. Cieszy mnie praca z zawodnikami, sędziami, ta atmosfera współpracy. Z mojej perspektywy bardzo ważne jest zgłaszanie się do konkursów o czasie. System do deklaracji nie jest otwarty 24h, musimy go w pewnym momencie zamknąć, bo inaczej to nigdy nie przygotujemy list startowych. Potem to już kwestia rozstawienia zawodników (ważne czy zawody są organizowane na dwóch arenach), czy jest to, na przykład, losowanie miejsc na liście startowej. Jak dochodzi do tego transmisja telewizyjna to robi się jeszcze trudniej.
Zawodnicy przychodzą do mnie z różnymi problemami. Pracując z topowymi zawodnikami trzeba „złapać” balans. Być dla nich autorytetem, dobrym znajomym, osobą do której zawsze mogą się zwrócić z problemem i to wszystko naraz. Więc trzeba być z nimi i na stopie towarzyskiej, ale także potrafić powiedzieć – hej teraz mamy ważny konkurs i nie mogę ci pomoc, musisz iść do sędziego. Najfajniejsze jest to, jak wracają do ciebie, do biura zawodów i od progu wołają: o super cię widzieć, cieszą się, że będziesz ich prowadzić podczas tego eventu.
Który z nich jest najsympatyczniejszy, bez względu na okoliczności czy daną sprawę?
AM Ciężko jest znaleźć tych którzy nie są. To wysoki poziom kultury i obycia. Najśmieszniejszy jest Oliver Robert, który jak wchodzi do biura to zdarza mi się płakać ze śmiechu. Zawsze rzuci anegdotkę, zabawny żarcik. Henrik von Eckerman jest zawsze uśmiechnięty. Tak naprawdę to trudno mi znaleźć kogoś z czołówki skoków, kto nie byłby sympatyczny. Lubię pracować z nimi wszystkimi.
Jeżeli ktoś chciałby pracować, jak Ty, przy organizacji największych zawodów, to od czego powinien zacząć? Oczywiście oprócz bardzo dobrej znajomości angielskiego.
AM Co do języków, to pracuję po angielsku i to jest must have. Fajnie jak niemiecki także jest, to pomaga, szczególnie przy organizacji zawodów w Niemczech czy Austrii. Ale wracając do tego od czego trzeba zacząć to, tak naprawdę bardzo pomaga wolontariat na wszystkich naszych międzynarodowych imprezach. Od tego bym zaczęła. Wtedy poznajemy wielu ludzi. Pracując w Polsce nie zdawałam sobie sprawy z pewnych rzeczy, a jak się zaczyna jeździć widzisz wszystkie możliwości jakie otwiera świat jeździecki. Tych możliwości jest dużo. Nie mówię tylko o byciu luzakiem, czy bereitrem, teraz bardzo dużo zawodników zaczyna mieć swoje zespoły, które zajmują się jego wizerunkiem – PR. Zaczynają więc powstawać indywidualne agencje jeździeckie.
Indywidualne jeździeckie agencje czyli znak nowych czasów?
AM Tak. Zawsze starałam się podkreślać jakie to jest istotne. Teraz widzę przemianę wśród wielu zawodników również naszych polskich. Podczas pierwszych zawodów CSIO poprosić ich o kilka słów do kamery, czy poprosić o wywiad było naprawdę trudno. Zawsze starałam się im powtarzać, że jak nie będziemy wychodzić do mediów, to nie będziemy mieli sponsorów, nie będzie sponsorów to nie będzie nagród pieniężnych takich, jakie są za granicą. To są naczynia połączone. Nie jest to jedynie kwestia Sopotu, tylko wszystkich organizatorów, którzy robią zawody międzynarodowe i starają się sięgać coraz wyżej. Teraz zawodnicy zaczynają współpracować, ich wypowiedzi nie są już takie zdawkowe jak dawniej. Zaczynają sprzedawać siebie jako pełną osobę, którą można wykreować.
To czego nam brakuje w jeździectwie na całym świecie, nie tylko w Polsce, to jest brak idoli. Niby oni są, ale… Jak się gdziekolwiek pojedzie, to każdy wie kto to jest Lewandowski, bez względu na to czy ktoś śledzi piłkę nożną czy nie. Nasi jeźdźcy nie są widoczni wśród publiki, która nie interesuje się jeździectwem. Jak ktoś powie Marcus Ehning, to my jako osoby zajmujące się sportem jeździeckim, wiemy kto to jest, ale wychodząc poza nasze środowisko… już nie i to właśnie będzie nasze największe wyzwanie w nadchodzących latach.
Dziękuję za rozmowę Anna Cuber