Zapraszamy do przeczytania bardzo ciekawego artykułu autorstwa pani Doroty Kozińskiej z Tygodnika Powszechnego, który w wyważony i mądry sposób porusza temat Skaryszewa, hodowli koni i możliwych konsekwencji uznania koni za zwierzęta towarzyszące. Poniżej znajdziecie fragmenty artykułu. Dzięki uprzejmości Tygodnika Powszechnego możecie ten artykuł przeczytać bez konieczności logowania się i kupowania dostępu.
HIPPOKRYZJA
Prawdziwe końskie nieszczęścia nie dzieją się na targu w Skaryszewie. Myśląc o obronie praw zwierząt nie dajmy się nabierać na łzawe manipulacje.[…]
Mieliśmy okazję się o tym przekonać przy okazji ostatnich „wstępów” w Skaryszewie, jednego z najstarszych jarmarków końskich w Europie. Kilkanaście lat temu działy się tam sceny dantejskie – wrzask, ścisk, pijani handlarze, przypadki bestialskiego traktowania zwierząt. Tu chylę czoło przed ogromem pracy u podstaw, jakiej dokonali nie tylko aktywiści, ale też hodowcy, weterynarze i rzesze „zwykłych” miłośników koni. […]
Tymczasem aktywiści kilku fundacji zorganizowali ogólnopolską zbiórkę funduszy na „ratowanie koni ze Skaryszewa”. Wzywali internautów do wpłacania datków na wykup zwierząt, które „czeka straszna śmierć w rzeźni”. Zapewniali, że zapewnią im „bezpieczne życie”. Zebrano łącznie ponad 700 tys. zł.[…]
Nie chodzi o koninę
Dokąd trafią „uratowane” zwierzęta? Do borykającej się z nieustannymi kłopotami finansowymi i brakiem wykwalifikowanego personelu fundacji, która nie przekazuje koni do adopcji, za to trzyma je stłoczone na niewielkiej powierzchni, wbrew wszelkim standardom chowu tych zwierząt? Do innej, nie chcącej przyjąć za darmo konia, z którego utrzymaniem właściciel sobie nie radzi, za to lekką ręką przepłacającej za zwierzę oferowane przez chciwego handlarza – tyle że w blasku fleszy i pod okiem kamery?